czwartek, 22 grudnia 2016

Pozbierać myśli! Niełatwa sprawa. Nie będę tego robić, nawet po miesiącu przerwy. Niech sobie fruwają, a co? Uległam iluzji, piszę, by ktoś przeczytał. Brak w tym kokieterii, jest raczej głód wyrzucania z siebie emocji...Tu pojawia się pewnik- to, co najważniejsze, pielęgnuję w sobie.

środa, 16 listopada 2016

Szelest torebki z popcornem, podskakujące głowy, dużo śmiechu, czyli dobra zabawa. Wyjście do kina z piątoklasistami poprawiło mi humor. Dziecięca szczerość to skarb. Dorosłość narzuca sztuczne ramy powagi, po co?
Przegrałam! Może nie była to sromotna klęska, ale jednak. Moi faceci ograli mnie bez trudu. Uwielbiam z nimi przegrywać👍

wtorek, 15 listopada 2016

Słodko - gorzki powiew życia. Proporcje zgodnie z pisownią zrównoważone, a to z kolei oznacza, że balansuję (paradoks). Oj, trudno jest utrzymać się na linie, naprawdę trudno.
Piątek - wiadomość o śmierci. Smutek bez cienia hipokryzji. Zrozumienie, wiem, co to ucieczka od życia. Wiem. Nie chcę doświadczać, ale wiem. "Samotność to taka straszna trwoga". Wojtku, znalazłeś spokój?
Sobota - "Kieł", maleńka scena teatru, przed nami Kuba z Claudią ... Radość ze wspólnego przeżywania i onieśmielenie. Trudno jest przełamywać tabu o cielesności, siedząc za synem, który lada chwila będzie mężczyzną.  Duszno od emocji. Nie tylko tych zamierzonych, płynących ze sceny.
Niedziela - rodzice! Czworo ludzi, dzięki którym (mniej lub bardziej bezpośrednio) zbudowaliśmy szczęście. Bardzo ważne rozmowy o niczym. Najistotniejsze. Cała reszta to dodatek. Marna ze mnie pani domu, ale mimo to podałam niezbędny składnik - zainteresowanie. Niewymuszone, nieudawane...
Wtorek - bieg po uwolnienie od szarości. Cudowny.

wtorek, 8 listopada 2016

Demony odpędzają sen. "Kogo nie boli, ten nie pisze wierszy, bo i po co?" Najgorszy jest właśnie ten ból, taki ogólny, przygniatający piersi, wywoływany przez było nie było obcych ludzi. Nie zawsze bezpośrednio, często wręcz bezwiednie...
A przecież jest bardzo dużo dobrego wokół mnie. Jest. Mam obok siebie dłoń, którą zawsze mogę chwycić, pogłaskać, mam kogoś, kto trzy godziny bez słowa skargi wysiedzi ze mną na wyściełanym teatralnym krześle  ("Szalbierz" wystawiał nas na próbę!).Mam kogoś, kto tak jak ja czuje, że "Dyskoteka gra" na koncercie jest raczej prowokacją niż okazją do beztroskich pląsów (zaśpiewać, choćby i pod nosem, "Do prostego człowieka" z "Akurat"- bezcenne). Mam kogoś, kto cierpliwie słucha, gdy opowiadam o obrazach, które mnie zachwyciły, zasmuciły. Mam kogoś, kto mnie rozbawia komentarzami. Dużo mam. Dlaczego więc powieki nie zamykają kadrów dnia, dlaczego śledzę cienie na ścianie?Dlaczego zewnętrzność okrada mnie z mojego szczęścia?

niedziela, 30 października 2016

Gdy wyrzuty sumienia nie pozwalają zasnąć, szukamy dla siebie usprawiedliwienia. Nic jednak nie tłumaczy braku cierpliwości do małej, ufnej, koniec końców radosnej, istotki. Trudno jest wychować szczęśliwego człowieka. Brzemię odpowiedzialności przygniata. Stoimy na starcie, naciągamy cugle, zbieramy siły, by po gonitwie przekonać się, że teoria rozmija się z rzeczywistością. Słabość jest zła?

czwartek, 27 października 2016

Cisza przerywana miarowym oddechem Jagody gra melodię nocy. Myśli nie chcą odpocząć. Krążą wokół tych, co są i tych, co byli. Cmentarna glina oblepiła nie tylko moje buty, ale też emocje. Pobyt w nieznanym mi miejcu, porządkowanie starego grobowca (kurz na płycie niczym nalot na myślach), wszystko to wywołało dziwny smutek. Rozdrażnienie. Rzadko bywam na grobach moich bliskich, denerwuje mnie ziemia nasiąknięta tęsknotami, ambicjami, spełnionymi i niespełnionymi uczuciami. Te wszystkie ciała okradzione z życia,ułożone w alejkach, pozamykane w prostokątach desek są tak smutne. A przy tym nie pozwalają na intymne rozmowy. Jakże tu można poszeptać z bliskimi, skoro wokół tylu niemych gapiów?
Z pudełka wypadła kartka, sielski widok morza...Na odwrocie cząsteczka mojego dzieciństwa i młodości. Rzędy równych, estetycznych literek i deklaracja, że jestem kimś ważnym. Potwornie zaniedbałam tę znajomość. Zakopałam wiele dobrych chwil, nie starałam się podtrzymać nitki, która kiedyś wydawała się nie do zerwania. Nowi znajomi zastąpili dawnych przyjaciół. Nie wiem tylko, czy ktokolwiek z nich byłby wobec mnie tak lojalny, oddany jak czarnowłosa kumpela z małej wiejskiej szkółki.

piątek, 21 października 2016

Obserwacja nr 1:
 Pewna siebie blondyna na pytanie kasjera: "Zbiera pani punkty?", rzuca radośnie: "Pewnie, wszyscy zbierają!". Uświadamiam sobie, że nie jestem wszyscy. Nie przynależę, nie zbieram. Nigdy. Lubię jednak patrzeć na ludzi, którzy z żelazną konsekwencją gromadzą, przylepiają, by na mecie założyć na głowę laur, przyozdobić się gratisem, przynieść do domu trofeum. Obce mi zachowanie. Brak genu "muszę to mieć" powoduje, że Zbieracze są fascynujący. 
Obserwacja nr 2:
 Popłoch w oczach mojej Wariatki, smutek i zmęczenie. Dlaczego tempo życia rozkłada nas na łopatki? 
Obserwacja nr 3:
Nakręcamy się, pielęgnujemy złe emocje. Niepotrzebnie. Tylko jak się przed tym bronić?
Stwierdzenie nr 1:
Kocham.

wtorek, 18 października 2016

Palec nad klawiaturą niczym miecz Damoklesa. Jeśli napiszę, zostanie. Na wieki wieków? Przesada, człowiecza buta, pycha...Aktorzy w mojej głowie stali się nerwowi, przebierają nogami przed premierą. Ale, ale. Premiera już była. Przegapiłam lub oglądałam nieuważnie, zbyt zaprzątnięta własnymi sprawami. Hulały we mnie sprzeczności. Głód swobody z głodem bliskości. Śmiech z płaczem, obowiązek z rozpasaniem. Mam żal do samej siebie za tę letniość, ni gorąca, ni zimna. Nijaka? Brrr. Brzmi jak wyrok. A jeśli tak jest dobrze, jeśli ta letniość daje spokój. Spokój jest dobry? 
Ostatnie tygodnie, niby nudne, niby monotonne, a jednak naznaczone drganiem, wewnętrznym dygotem. Ja - matka Polka - porozcinałam siatkę, wystawiłam głowę i przyglądam się rzeczywistości zza oswojonego ogrodu.
Dźwięki sprzed lat ("Tanio, okazja, ssskarpety polecam")  rozbawiają, wywołują tęsknotę za młodością. Wcale nie taką śmiałą, nieokraszoną ryzykiem (od zawsze ta odpowiedzialność - urodziłam się stara maleńka, ale ciekawa, nieoburzająca się na potrzeby innych, na świry i wariactwa). Floriańska była dla mnie kładką do mojego świata. Gnałam na dworzec, by uciec od plastra ludzkiego, od często pozornego artyzmu, od szumu...

wtorek, 4 października 2016

Deszcz. Wokół mnie obce twarze. Tak trudno oddychać powietrzem mordu. Zapach pizzy...absurd czy normalność? Nie można żyć przeszłością. To zrozumiałe, ale nie można też udawać, że nic się nie stało. Ziemia, niemy świadek okrucieństwa. Jej cierpliwość bywa zdumiewająca. Nosiła tych, którzy mieli nadzieję. Nosi tych, którzy chcą zrozumieć. Sine niebo jako klamra.

sobota, 24 września 2016

      Mieszanka słów i dźwięków wykradła mi łzę...Wszystko wokół rozmyło się, odpłynęło. Ja i scena. Nieważne miasteczko, nieważne gmaszysko, nieważni przypadkowi ludzie. Wewnętrzny szloch, spazmatyczny, paradoksalnie bezdźwięczny. O dziwo, zupełnie mi to nie ciążyło. Wręcz przeciwnie. Potrzebowałam takiego bolesnego oczyszczenia. 
      A później? Podróż, kolacja, wino na kanapie - wszystko w towarzystwie kogoś, kto czuje podobnie, widzi podobnie i kto jest zupełnie inny niż ja! Przedziwna sprzeczność.

środa, 21 września 2016

Nic odkrywczego nie napiszę. Wszystko już było. To frustrujące. Boleśnie prawdziwe. Każda aktywność jest jedynie kalką. Próba oryginalności ociera się o śmieszność. Kim jesteśmy? Kim jestem? Banał wyziera z tych pytań. Żyję. Cóż z tego? Wszystko, co czynię, to taniec pod dyktando. A ja tak bardzo nie chcę być wyrobnikiem. Naczytałam się o wolności (nie wiem tylko, czy to pełne definicje), szukam... Niby szukam, a tak naprawdę okopałam się i tkwię w kokonie "matko-córko- żono- siostro- nauczycielki". A ja? Gdzie w tym ja?

czwartek, 15 września 2016

          Natłok myśli...Galop. Istny galop. Leniwe podglądanie świata odeszło w niepamięć. Teraz wyrywam życiu każdą chwilę. W moim okienku emitują różnorodne filmy: od obyczajówek po komedie. Często kiepsko obsadzone, ale jednak.
          Wczoraj usłyszałam z ust młodego człowieka, że bardzo siebie nie lubi. Zrobiło mi się przykro. Jak bardzo trzeba być nieszczęśliwym, żeby powiedzieć coś takiego głośno w gronie przypadkowych ludzi! Sztywny gorset lekcji rozpadł się na kawałki. Mowa zależna i niezależna została wykorzystana w życiu. Jak wytłumaczyć, że szczęście nosi się w sobie? Jak przekazać, że jad płynący z ekranu jest tylko prymitywną grą interesownych dorosłych? Natrętne jak...
           Książki, książki, książki. Wszędzie. Nasze rodzinne śmiesznostki. Znowu nakładają się na siebie obrazy sprzed lat. Zza zamkniętych drzwi słychać niski głos Jacka, Jagoda wpatruje się w obrazki...Zupełnie, jak kilka lat temu na Pułankach, gdy tata czytał synkowi lub kilkanaście lat temu w Miłkowie, gdy cała rodzina recytowała Kubusiowi "Kwoki", "Rzepki" i inne historie. Nieco zniszczone, zaczytane tekturkowe książki sprowadzają wiele radości do naszego domu. Kilka lat temu zaniosłam je do szkoły z myślą, że trzeba je przekazać innym dzieciom;-))) Dzięki Jagodzie wróciły jedyne w swoim rodzaju  chwile.

wtorek, 26 lipca 2016

      Miesiąc przerwy... Niby dużo, ale jednak niekoniecznie. Czas. "Tylko dajcie czasowi czas, zwólcie czarnym potoczyć się chmurom". Odkopane w szufladzie młodości słowa Steda zyskały nowy wymiar. Uporałam się z rozdygotanym jestestwem, zapanowałam nad przerażeniem, wytłumaczyłam samej sobie, że strach może spętać i sprowadzić do absurdu całe życie. Na przekór opiniom  i przestrogom podnoszę głowę i wdycham swobodę. Świadomie. Bardzo uważnie, by nie przegapić żadnej chwili, nie zaniedbać żadnego uczucia. 
       I właśnie dzięki temu nasz rodzinny wyjazd w góry był inny niż wszystkie dotychczasowe.Gdzieś w odległym zakątku świadomości na poduszce z marzeń wygrzewała się myśl, że podarowano nam możliwość dokonywania korekty w scenariuszu życia. Złość, nerwy, irytujące drobiazgi leżały w zakurzonym kącie. Jeszcze nigdy aż tak radośnie nie znosiłam wszelkich niedogodności. 
         Zanurzone w błękicie zbocza bieszczadzkich zieloności wprowadzały w błogostan. Spojrzenie na dzieci śpiące na tylnym siedzeniu samochodu spowodowało lawinę wspomnień. Męska twarz Kuby stała się pyzatą buźką gadatliwego '"Tubusia", coraz bardziej wyostrzające się rysy twarzy Kamilka przeistoczyły się w  buzię malca z rozkoszną przerwą między zębami. Podróż ku słońcu, podróż sprzed dziesięciu laty. Wrzawa, tysiące pytań, kilkadziesiąt godzin opowieści! Nałożyły się na siebie dwa obrazy, z tą różnicą, że teraz między chłopcami siedziała Jagoda - samosprawdzająca się przepowiednia, radość, ucieleśnienie szczerości, autentyzmu trudnego do zdefiniowania. Tylne siedzenie - najpiękniejszy brak miejsca ("...ciasno tu, bary mi się nie mieszczą!"). Obok? Silna, opalona, męska dłoń... Po prostu. Niski głos, pogodne oczy, odpowiedzialność w każdym geście i szaleństwo..., ale nie takie błyszczące, krzykliwe, o nie, szaleństwo w duszy. Przedziwna mieszanka, ukochana.
          Kolejne spojrzenie, tym razem na przestrzeń w Cisnej, wydobyło z pamięci obraz nasiąknięty deszczem o zapachu poezji i wrażliwości setek ludzi w różnym wieku. Na miejscu, w którym teraz postawiono brzydki dom obliczony na zysk, rosła dzika trawa udeptywana w sierpniu przez nogi tych, których przygnało na "Bieszczadzkie Anioły". Mokre ubrania, noce w samochodzie, kąpiele w strumieniu (trzaskający pod czaszką lód!), śmiech, drzwi komórki przywiązane do klamki samochodu, zdezelowany rower jako pamiątka z wyjazdu, broda pana Adama Ziemianina obserwowana z bliska i wiele, wiele innych wspomnieniowych kosztowności...I zgrzyt - smutny widok wyczyszczonej i pachnącej "Siekierezady!" Klient nasz pan :-(((
      A poza tym? Kolejne spotkanie z ludźmi z IVc...Kanapowe rozmowy przy piwie, zdrapywanie z kiedyś dobrze znanych twarzy ponad dwudziestu lat doświadczeń, by odnaleźć dawnych humanistów od Haliny. Trudne i niekoniecznie wdzięczne zajęcie. 
     
     


poniedziałek, 27 czerwca 2016

Poranny chłód wdziera się do pokoju...W głowie tkwi myśl, którą trzeba utrwalić, by później, gdy będzie źle, sięgać po nią jak po koło ratunkowe. Ludzie są piękni i dobrzy! Tydzień skrajnych doświadczeń - od potwornego strachu o życie najbliższego mi człowieka po euforię i wzruszenie - pozwolił mi przypomnieć sobie tę prawdę. Gdy rozsypała się moja poukładana rzeczywistość, zewsząd płynęły deklaracje pomocy. Dużo krzepiących słów i gestów. Dziękuję.

środa, 22 czerwca 2016

Oglądać swoje życie jak film. Kadr po kadrze. Decydować,  działać, myśleć poza ciałem...poza sobą. Kilkadziesiąt godzin życia w zawieszeniu. Oderwałam się od samej siebie, odkleiłam. Pastele szpitalnej ściany nie sprzyjają bliskości, ale to nic. Widok dobrze znanego ciała, dźwięk głosu, spłoszone spojrzenie wystarczą za wszystkie klejnoty. Cud obcowania z najdroższym przyjacielem.
W ciszy czai się strach. Ukryty za codziennymi czynnościami czeka na sposobność do ataku. Postanowiłam nie dać mu satysfakcji. Przygniotę go optymizmem. Wczoraj utwierdziłam się w przekonaniu, że sens życia jest wielowymiarowy. Nie potrafię rozpaczać, bo wiem, że byłoby to puste... Po prostu. Górnolotne frazy rozproszyły się po kątach. W tykaniu zegara tkwi uświęcona zwyczajność. Fajerwerki są dla tych, którzy nie kochają.

środa, 15 czerwca 2016

Wariacje uczuciowe! Widok dzieci na zielonej trawie wywołał wzruszenie ponad miarę... Wilgoć zatrzymana pod powieką nie obnażyła mnie przed obcymi. 
Uwielbiam tę bezczelną młodość, która z taką pewnością siebie paraduje ulicami miasta. Śmiech, głośne rozmowy, pośpiech i emocje, emocje, emocje. Nadmierne, wylewające się i tak niesamowicie piękne. Ocalić w sobie dziecko... Jak???

środa, 8 czerwca 2016

A po powrocie do domu ośmioro błękitnych oczu przywróciło mi równowagę. Zanurzyłam palce w śniadych łydkach córci, gęstych czuprynach chłopców i odzyskałam spokój. Moc dotyku. Balkonowe wariacje KN tchnęły we mnie optymizm, mimo że nie miałam siły skomentować (wstręt do liter po całym dniu obcowania z nimi może być niejako naturalny). A! I jeszcze jedno - na rozgrzanej słońcem ulicy spotkałam rudą Anię, która stała się kobietą! Padłyśmy sobie w ramiona i nie było w tym geście sztuczności. Niektórzy ludzie sprawiają, że świat staje się piękny, radosny i przyjazny.
Przyklejona do ściany szeroko otwierałam oczy. Kolejny prztyczek w nos - a masz - myślałaś, że wokół ciebie są sami otwarci ludzie? Skostniałe myśli wygłaszane ze śmiertelną powagą odbijały się od ścian dusznego pokoiku. Nie mogłam pohamować irytacji, która z czasem przerodziła się w próbę zrozumienia... Powietrze ze mnie uleciało.Wzięłam głęboki oddech i słuchałam, mówiłam, słuchałam, mówiłam. Wygibasy wyobraźni spowodowały w mojej głowie kolejną premierę. Kukiełki podrygiwały, krztusiły się, nadymały, by po każdej scenie kłaniać się publiczności. Teatr to czy cyrk?

sobota, 4 czerwca 2016

W pozornej ciszy szum skojarzeń okraszony śpiewem ptaków. Zawieszenie...Pulsowanie jestestwa. Skąd w nas tyle sprzeczności: odkrywanie, pęd ku nowoczesności i pragnienie powrotu do tego, co pierwotne? Szamotanina z samym sobą. Co przekazać dzieciom, by były szczęśliwe?

piątek, 3 czerwca 2016

Gęsto, gęsto od emocji. Miało być radośnie i beztrosko, ale nie wyszło. Drzemią w nas - ludziach stresy z całego tygodnia. Piątek nie jest najlepszym dniem na odreagowanie, za świeże to wszystko, za wyraźne. Praca, która staje się drugim życiem, zaczyna dominować, nie jest to dobre. Trzeba oddychać powietrzem wolnym od naleciałości. Skrawek zachodzącego słońca prześwitujący przez konary drzew więcej daje niż wspomacze. W refleksach jest moc, która uspokaja, po prostu koi napięte nerwy!

czwartek, 2 czerwca 2016

Cóż, przerwa w pisaniu bywa pożyteczna. Powód? Banalny...Wstyd pisać. Czerwcowy deszcz spowodował, że odrodziłam się literkowo. Dwa miesiące doświadczeń, myśli, które gdzieś umknęły. Warto powrócić do niektórych wydarzeń. 
Koncert zespołu "Koniec świata" przeniósł mnie w zupełnie inną rzeczywistość. Obserwując żywiołowość nastolatków, swoisty wybuch młodości, wdychając kurz, pot ciał wirujących w szaleńczym pędzie, odkryłam, że duch w narodzie jednak nie umarł! W naszym małym miasteczku było o niebo więcej energii niż kilka tygodni temu w Łodzi! Pocieszające... Trochę przykro, że nie mogłam rzucić się w ten rozgorączkowany tłum. Nie mogłam, bo nie wypada...Ratunku, ale drobnomieszczańskie hamulce. Niestety.
A później, zupełnie przez przypadek, trafiłam na coś w rodzaju podróży w czasie. Z głośników dobiegały oswojone teksty, a ja mogłam wykrzyczeć z siebie: "Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc, co mam robić!". Namiastka młodości.
Był też wieczór gier bez prądu. Gromada dorosłych walczących o wygraną. Salon na chwilę stał się miękkim kocem, na którym razem z przyjaciółmi odgrzebywałam radość z obcowania z ludźmi. Śmiech, krzyk, emocje. Po prostu pięknie. Dobrze, że doprowadziłam mój plan do końca.
Wyjście do opery stało się okazją do spojrzenia prawdzie w oczy - nie moja to historia...Słoń mi na ucho nadepnął. Lwowski balet mnie urzekł, a warszawski śpiew zachwycił (kilka razy), ale też zdenerwował. Płytka historia zniecierpliwiła. Na pewno jednak (mimo że się nie znam), muzyka powalała.

niedziela, 20 marca 2016

poniedziałek, 7 marca 2016

Cały tydzień szukam słów, by opisać spotkanie po latach. Mam duży kłopot, ponieważ nie podlega ono schematom. Nie umiem ustrzelić celnych myśli, choć, niewątpliwie, jedna z nich godna jest utrwalenia, otóż, trudno zmienić naturę człowieka. W czasie kilku godzin  niektóre maski tak trzeszcząco pękały, okruchy, niekiedy nawet odłamy, opadały na stoliki, bar wypełniał się swądem po nieudanej konspiracji. A ja? Cóż ja, pociągałam za sznureczki swoje lalki, ustawiałam je raz po raz na scenie przeszłości. Poupychane w mojej głowie aktoreczki i aktorzy byli o niebo prawdziwsi. Nad grzechami sprzed lat (kronika, tajne zapiski wychowawczyni) pochylali się też tacy, za którymi tęskniłam, tacy, przy których moje kukiełki to kiepscy debiutanci. Ocalono mnie. Oczywiście mogłabym napisać kilka banałów, że czas, że wzajemna życzliwość...tylko po co kłamać? Za duża jestem i zbyt szczęśliwa. Strach mnie zdjął. Powiedzieć to głośno, to jak odczarować los.
Skłamałabym, gdybym utrzymywała, że wszystko tego dnia było zabawne lub dobre. Pojawiła się bowiem wiadomość, która każe mi być czujną. Starannie obwąchuję swoje myśli, gdyż kolejny raz przekonałam się, że nic tak boleśnie nie więzi. Niebieskie ptaki, często bardzo młode, cierpią dotkliwie, a ja nie umiem pomóc, choć bardzo chcę. Coś przegapiłam. Moja wina.

piątek, 26 lutego 2016

...Zatracenie, być może to za duże słowo, jednak namiastka była... Poczuć tę swobodę, ten jedyny w swoim rodzaju luz. Ja i muzyka. Włosy gdzieś niezależnie ode mnie powiewały. Było w tym i marzenie i spełnienie. Szum...

niedziela, 7 lutego 2016

Głos w telefonie ( bo przecież nie w słuchawce - związek frazeologiczny, który odchodzi w zapomnienie) spowodował lawinę wspomnień. Dźwięk oswojony przed laty, nadal jest na swój sposób bliski. Nie ma miejsca na skrępowanie, udawanie. Dobre doświadczenie. Jeśli spotkanie z ludźmi z liceum dojdzie do skutku, będzie to z całą pewnością ciekawe przeżycie. Czekam, co przyniosą kolejne dni.
A jutro? Jutro lawina spraw, ale to dobrze. Bezruch wywołuje swego rodzaju zniecierpliwienie.

piątek, 5 lutego 2016

Gdy pojawi się myśl, szukam dla niej towarzyszek. Układam historię, by zrozumieć samą siebie. Przymierzam pomysły niczym ubrania na nowy sezon. Przeglądam się w lustrze własnych oczekiwań, troskliwie rozprostowuję fałdy wątpliwości, dążąc do ideału.
Obserwacja nr 1.
Nie każda maska pasuje do twarzy. Nie każda rola jest godna Oskara. Trzeba uważnie studiować scenariusz życia, by nie było klapy na premierze.
Czasami, gdy przyglądam się ludzkim namiętnościom, mam wrażenie, że Pieter Brueghel i dzisiaj miałby mnóstwo inspiracji. Jego wizje wcale nie są tak szalone, za jakie uchodzą. Lubię tę specyficzną deformację. Odkształcenia powodują, że zauważamy nowe możliwości.

niedziela, 31 stycznia 2016

Obserwacja nr 1.
Ludzie ze sobą nie rozmawiają, ludzie na siebie warczą. Między półkami dużego sklepu słychać stłumiony gniew, złość, brak dystansu. Nerwy, nerwy, nerwy. Biorą w tym udział niemal wszyscy - od dziecka po staruszków. Pochmurne twarze, zmrużone oczy, zaciśnięte usta, oto zbiorowy portret mieszkańców mojego miasta. Czy tylko mojego? Próbowałam wyłowić z tłumu kolorowe ptaki, przez godzinę nie spotkałam nikogo, kto mógłby zachwycić mnie radością życia, barwnością. Czasami mam wrażenie, że jako naród zostaliśmy wciśnięci w gorset nabzdyczonej powagi, która, niestety, nie ma nic wspólnego z godnością. Karmimy się złymi emocjami.
Obserwacja nr 2.
Im bardziej się staram, tym gorzej mi idzie (a to ci odkrycie, większość z nas tak ma, prawda?). Dlatego też powolutku uczę się odpuszczać sobie drobiazgi. Muzyka pozwala mi odsapnąć, zakotwiczyć w marzeniach, odpłynąć. Tęsknię za obrazami, które pojawiały się w mojej głowie w młodości. Zawsze miałam dla siebie alternatywny świat. Gdy ten rzeczywisty dawał mi się we znaki, uciekałam do wytworów wyobraźni. Pamiętam radość, uczucie ulgi, swoisty błogostan. Pamiętam spacery ulicami miasta, odkrywanie ludzkich emocji, sądowanie twarzy przechodniów, wyłapywanie szczegółów. Od lat tego nie robiłam. Ciągle gdzieś pędzę, coś robię, planuję. Rozmyślam, owszem, ale o rodzinie, o pracy, o obowiązkach. Dzisiaj przez chwilę byłam sobą sprzed lat.A może chwilkę.
Obserwacja nr 3.
Gdybyśmy mieli skrzydła, łatwiej byłoby odbić się od ziemi. Czyżby? Ilu z nas by z tego skorzystało? Tak naprawdę każdy ma swoje skrzydła. Jedni ich nie używają, inni je zniszczyli, jeszcze inni o nich po prostu zapomnieli. Są też, dzięki Bogu, i tacy, którzy o swoje skrzydełka dbają należycie, pielęgnują je i hołubią. Pamiętajmy o skrzydłach!!! Ch a o s, ch a o s, ch a o s;-)
Obserwacja nr 4.
Nie przywiązujemy wagi do kultury. Nie staramy się być eleganccy. Natrętna partykuła. Pięknie byłoby, gdybyśmy wygonili z siebie troglodytów i choć troszkę postarali się żyć z wdziękiem, lekkością i niewymuszoną elegancją właśnie. Dość mam widoku ludzi, którzy w miejscach publicznych drapią się, plują, głośno rozmawiają, przeklinają i zmierzają do celu niczym buldożery, depcząc bądź popychając innych.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rodzina - sedno życia.
Niesamowicie jest móc podarować najbliższym namiasteczkę przygody. Podróż wnuka z babcią jako alegoria powrotu do życia, ponownego odkrywania świata po latach uwięzienia w labiryntach własnych myśli. Zniewolenie przez umysł jest najgorszym więzieniem. Teoretycznie trzymasz klucze do wolności i nie jesteś w stanie ich użyć. Paradoks. Zagadka. Córka, która pognała na oślep w poszukiwaniu i spokoju, i wrażeń jest kolejną konsekwencją matni, w której tkwiła matka. Spotkanie na neutralnym gruncie, tysiące kilometrów od gniazda, radość, ekscytacja i niedowierzanie. A jednak - zawsze warto mieć nadzieję.
Porządkowanie myśli to syzyfowa praca. Gdy już człowiek poupycha te dawno nieużywane, poskłada w kosteczkę te goszczące od święta, pozostawi z brzegu najpotrzebniejsze lub może po prostu najczęstsze, zasiądzie i czeka, okazuje się, że owe najrzadsze akurat dopraszają się gościny. Historia niby kołem się toczy, a jednak nie do końca. Bo oto te poupychane zdążyły już nieco wypłowieć, zmienić kształt. To, co przed rokiem powodowało drgawki wściekłości, teraz jest tylko denerwujące. Dojrzałość? Rezygnacja? Szacunek dla potrzeb? A ja? Gdzie w tym wszystkim ja i moje marzenia?

sobota, 9 stycznia 2016

Aby to, co robimy, miało wartość i sens, róbmy z potrzeby serca, nie dla poklasku. Koniec.
Żeby nie zapomnieć, żeby odgrzebywać w razie potrzeby..."Twardy gnat, martwy świat". Emocje z nas wyłażą (pfu, ale brzydkie słowo, ale tylko ono jest w stanie oddać nasz stan ducha). Dobrze jest w teatralnej przestrzeni przejrzeć się w samym sobie jak w lustrze...,pękając ze śmiechu i rumieniąc się ze wstydu.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nabrzmiała od myśli opadam na szklany ekran. Palce wystukują literę po literze, lecz nie ma w tym należytego sensu. Nie mogę  dogonić refleksji. Ostatnie tygodnie obfitowały we wzruszenia. Niektóre z reakcji były z góry przewidziane, wiadomo - święta, inne dopadały niespodziewanie, wywołując euforię (przybycie Edyty w wigilijny wieczór, zaskoczenie, radość, niedowierzanie, wypełnienie tradycji, czyli zagospodarowanie talerza dla zbłąkanego wędrowca).
 Spacer po lesie w towarzystwie tych, których kocham, stał się okazją do międzypokoleniowej karuzeli, podobnie jak biesiadowanie przy stole. Utwierdzam się w przekonaniu, że mimo iż wiele mi zabrano, to tak naprawdę ofiarowano stokroć więcej. Trudne doświadczenia są po to, by nauczyć się odrzucać fałsz, wyłuskiwać drobinki radości z każdej niemal chwili.
Chłopcy mi się wymykają, nadstawiają uszu, nasłuchując odgłosów dorosłości. Coraz śmielej wydeptują swoje ścieżki...Piękny czas.