piątek, 29 marca 2024

Wielka? Noc…

 W teatrzyku mundi

Rytualne cierpienie

W jajecznych oparach

Krzyż usmarowany 

Masą cytrynową

i okraszony migdałem

Wiele gestów

Bez namysłu

Stół - arena 

Cyrk udawanej wspólnoty

Czy zmartwychwstanie

Życzliwość?

wtorek, 12 marca 2024

wtorek, 5 marca 2024

Wdech i wydech



 Sobota upłynęła pod znakiem lasu. Niebo zawieszone nad górami straszyło szarością, ale serce drżało z radości. Nasze wędrowanie ma smak dzieciństwa, tej jego jasnej strony. Drzewa, żyjątka, szelest, szmer i szum - pomruki natury jako strażnicy spokoju. Zapach palonych gałęzi stał się zapowiedzią prawdziwej uczty. Tulę te chwile…

Tu i tam…

 Ostatnie weekendy wirowały w głowie. Spotkanie z dziećmi we Wrocławiu to piękny czas. Zwyczajne rozmowy, wymiana spojrzeń, żarty. Wszystko takie swojskie, bliskość jest wspaniała. 

Potem wzrok wbity w obrazy. Zwielokrotniony ból istnienia, fobie… Poczucie, że niektóre z tych dzieł zostały wyrwane, wprost wyszarpane ze mnie. Przygarbiona sylwetka pod złowrogo zwisającym pajęczynowym niebem. Pełzający, zdeformowany, zagubiony człowiek. Zalepione oczy… To moje stany, gdyby przyszło mi namalować uczucia, byłyby to obrazy  łudząco podobne to tych, które stworzył Beksiński (pod warunkiem, oczywiście, że zostałabym obdarzona talentem). To dziwne uczucie, tak stać naprzeciwko obrazu i widzieć na nim siebie, aż do bólu. Bardzo ważne jest to, że sam artysta nie silił się na tłumaczenie swoich intencji. Zero picu, pustego, podszytego egzaltacją komentarza. Tak lubię! Stąd artyzm.