poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nabrzmiała od myśli opadam na szklany ekran. Palce wystukują literę po literze, lecz nie ma w tym należytego sensu. Nie mogę  dogonić refleksji. Ostatnie tygodnie obfitowały we wzruszenia. Niektóre z reakcji były z góry przewidziane, wiadomo - święta, inne dopadały niespodziewanie, wywołując euforię (przybycie Edyty w wigilijny wieczór, zaskoczenie, radość, niedowierzanie, wypełnienie tradycji, czyli zagospodarowanie talerza dla zbłąkanego wędrowca).
 Spacer po lesie w towarzystwie tych, których kocham, stał się okazją do międzypokoleniowej karuzeli, podobnie jak biesiadowanie przy stole. Utwierdzam się w przekonaniu, że mimo iż wiele mi zabrano, to tak naprawdę ofiarowano stokroć więcej. Trudne doświadczenia są po to, by nauczyć się odrzucać fałsz, wyłuskiwać drobinki radości z każdej niemal chwili.
Chłopcy mi się wymykają, nadstawiają uszu, nasłuchując odgłosów dorosłości. Coraz śmielej wydeptują swoje ścieżki...Piękny czas.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz