niedziela, 31 stycznia 2016

Obserwacja nr 1.
Ludzie ze sobą nie rozmawiają, ludzie na siebie warczą. Między półkami dużego sklepu słychać stłumiony gniew, złość, brak dystansu. Nerwy, nerwy, nerwy. Biorą w tym udział niemal wszyscy - od dziecka po staruszków. Pochmurne twarze, zmrużone oczy, zaciśnięte usta, oto zbiorowy portret mieszkańców mojego miasta. Czy tylko mojego? Próbowałam wyłowić z tłumu kolorowe ptaki, przez godzinę nie spotkałam nikogo, kto mógłby zachwycić mnie radością życia, barwnością. Czasami mam wrażenie, że jako naród zostaliśmy wciśnięci w gorset nabzdyczonej powagi, która, niestety, nie ma nic wspólnego z godnością. Karmimy się złymi emocjami.
Obserwacja nr 2.
Im bardziej się staram, tym gorzej mi idzie (a to ci odkrycie, większość z nas tak ma, prawda?). Dlatego też powolutku uczę się odpuszczać sobie drobiazgi. Muzyka pozwala mi odsapnąć, zakotwiczyć w marzeniach, odpłynąć. Tęsknię za obrazami, które pojawiały się w mojej głowie w młodości. Zawsze miałam dla siebie alternatywny świat. Gdy ten rzeczywisty dawał mi się we znaki, uciekałam do wytworów wyobraźni. Pamiętam radość, uczucie ulgi, swoisty błogostan. Pamiętam spacery ulicami miasta, odkrywanie ludzkich emocji, sądowanie twarzy przechodniów, wyłapywanie szczegółów. Od lat tego nie robiłam. Ciągle gdzieś pędzę, coś robię, planuję. Rozmyślam, owszem, ale o rodzinie, o pracy, o obowiązkach. Dzisiaj przez chwilę byłam sobą sprzed lat.A może chwilkę.
Obserwacja nr 3.
Gdybyśmy mieli skrzydła, łatwiej byłoby odbić się od ziemi. Czyżby? Ilu z nas by z tego skorzystało? Tak naprawdę każdy ma swoje skrzydła. Jedni ich nie używają, inni je zniszczyli, jeszcze inni o nich po prostu zapomnieli. Są też, dzięki Bogu, i tacy, którzy o swoje skrzydełka dbają należycie, pielęgnują je i hołubią. Pamiętajmy o skrzydłach!!! Ch a o s, ch a o s, ch a o s;-)
Obserwacja nr 4.
Nie przywiązujemy wagi do kultury. Nie staramy się być eleganccy. Natrętna partykuła. Pięknie byłoby, gdybyśmy wygonili z siebie troglodytów i choć troszkę postarali się żyć z wdziękiem, lekkością i niewymuszoną elegancją właśnie. Dość mam widoku ludzi, którzy w miejscach publicznych drapią się, plują, głośno rozmawiają, przeklinają i zmierzają do celu niczym buldożery, depcząc bądź popychając innych.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Rodzina - sedno życia.
Niesamowicie jest móc podarować najbliższym namiasteczkę przygody. Podróż wnuka z babcią jako alegoria powrotu do życia, ponownego odkrywania świata po latach uwięzienia w labiryntach własnych myśli. Zniewolenie przez umysł jest najgorszym więzieniem. Teoretycznie trzymasz klucze do wolności i nie jesteś w stanie ich użyć. Paradoks. Zagadka. Córka, która pognała na oślep w poszukiwaniu i spokoju, i wrażeń jest kolejną konsekwencją matni, w której tkwiła matka. Spotkanie na neutralnym gruncie, tysiące kilometrów od gniazda, radość, ekscytacja i niedowierzanie. A jednak - zawsze warto mieć nadzieję.
Porządkowanie myśli to syzyfowa praca. Gdy już człowiek poupycha te dawno nieużywane, poskłada w kosteczkę te goszczące od święta, pozostawi z brzegu najpotrzebniejsze lub może po prostu najczęstsze, zasiądzie i czeka, okazuje się, że owe najrzadsze akurat dopraszają się gościny. Historia niby kołem się toczy, a jednak nie do końca. Bo oto te poupychane zdążyły już nieco wypłowieć, zmienić kształt. To, co przed rokiem powodowało drgawki wściekłości, teraz jest tylko denerwujące. Dojrzałość? Rezygnacja? Szacunek dla potrzeb? A ja? Gdzie w tym wszystkim ja i moje marzenia?

sobota, 9 stycznia 2016

Aby to, co robimy, miało wartość i sens, róbmy z potrzeby serca, nie dla poklasku. Koniec.
Żeby nie zapomnieć, żeby odgrzebywać w razie potrzeby..."Twardy gnat, martwy świat". Emocje z nas wyłażą (pfu, ale brzydkie słowo, ale tylko ono jest w stanie oddać nasz stan ducha). Dobrze jest w teatralnej przestrzeni przejrzeć się w samym sobie jak w lustrze...,pękając ze śmiechu i rumieniąc się ze wstydu.

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Nabrzmiała od myśli opadam na szklany ekran. Palce wystukują literę po literze, lecz nie ma w tym należytego sensu. Nie mogę  dogonić refleksji. Ostatnie tygodnie obfitowały we wzruszenia. Niektóre z reakcji były z góry przewidziane, wiadomo - święta, inne dopadały niespodziewanie, wywołując euforię (przybycie Edyty w wigilijny wieczór, zaskoczenie, radość, niedowierzanie, wypełnienie tradycji, czyli zagospodarowanie talerza dla zbłąkanego wędrowca).
 Spacer po lesie w towarzystwie tych, których kocham, stał się okazją do międzypokoleniowej karuzeli, podobnie jak biesiadowanie przy stole. Utwierdzam się w przekonaniu, że mimo iż wiele mi zabrano, to tak naprawdę ofiarowano stokroć więcej. Trudne doświadczenia są po to, by nauczyć się odrzucać fałsz, wyłuskiwać drobinki radości z każdej niemal chwili.
Chłopcy mi się wymykają, nadstawiają uszu, nasłuchując odgłosów dorosłości. Coraz śmielej wydeptują swoje ścieżki...Piękny czas.