czwartek, 12 lutego 2015

Czwartek, czwarteczek, czwartuniek, pięknie! Grzywka na bok, błysk w oku. Zapuszczam się miedzy ludzi. Poobserwuję, porozmawiam, pośmieję się i wrócę, wyciągnę pachnące pudełeczko z myślami i delikatnie pogłaszczę niektóre z nich. Wczoraj zrodziła się we mnie potrzeba wygrzewania w słońcu, może raczej nie zrodziła, a odrodziła. Dzisiaj natomiast moje myśli krążą wokół przypadkowo poznanych ludzi. Tych, z którymi los zetknął mnie na chwilę. Twarze migają mi przed oczami, analizuję nasze relacje. Odzywa się chęć odgrzebania niektórych znajomości, od innych uciekam nawet myślami.
Poza tym dzisiaj jest naprawdę szczególny dzień. Szesnaście lat temu po raz pierwszy zostałam mamą. Byłam młodziutka, ale wiedziałam, że dam radę. To był szczególny rodzaj euforii. Kubuś...mały Kubuś - ruchliwy człowieczek, który wniósł do naszego życia mnóstwo nowych uczuć, szaleństwo spostrzeżeń! W 2003r. kolejny powód do odczuwania bezbrzeżnego szczęścia -Kamilek, a siedem miesięcy temu powtórka z radości - Jagoda. Tyle banałów napisano o macierzyństwie. Najważniejszego nie da się opisać, jest niewypowiedziane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz