Przemijanie…Oczywistość. Nie zatrzymam czasu, nie cofnę, a chciałabym. Banał. Nie tylko ja. Trzeba żyć. Robić swoje. Ile jest we mnie tej, z której wyszłam? Jak bardzo powinnam od niej uciekać? Jak zerwać sznury, którymi zostałam spętana? Dużo przemocy w tym opisie. Przemocy uświadomionej w dojrzałym wieku. Ciągle poczucie odpowiedzialności za matkę. Patologiczny stan. A z drugiej strony tkliwość, delikatność i wdzięczność. Wdzięczność za niektóre filtry do odbioru świata. Za odwagę bycia inną, za ukochanie sztuki (choćby i bardzo naiwne, ale takie z głębi, niewyuczone). Patrzyłam na nią, gdy słuchała muzyki.Widziałam rozkołysanie, zachwyt, upojenie. To ta cząstka, która wędruje przez pokolenia?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz