poniedziałek, 22 lipca 2024

Carpe Diem - festiwal

 Wiercić się, szukać, odkrywać, uśmiechać się, złościć na prymitywizm, podpatrywać, upajać się słowem, córkę wprowadzać w świat sztuki, literatury i delikatnych, spełnionych, mądrych ludzi to zadanie na niedzielę. O 10.00 wskoczyliśmy do brzydkiej szwedki, aby pognać ku mazowieckiej patelni traw i lasów. Kilkadziesiąt kilometrów od domu odkryłam kolejną ulubioną przestrzeń (mimo że byłam tam już wcześniej). Wśród monumentalnych drzew hojnie obdarzających cieniem i spokojem przeżyliśmy wiele dobrych chwil. Jagoda zasiadła przed sztalugami. Odpłynęła. My wysłuchaliśmy rozmowy z Katarzyną Kasią i Grzegorzem Markowskim. Poczuliśmy się przytłoczeni nieco zbyt nachalną autoreklamą. Nie po drodze nam z żadną opcją polityczną, nigdy nie byliśmy w gronie wielbicieli tej czy innej partii. Rozmowa nas zasmuciła…

Potem przyszedł czas na głupawą komedyjkę „Moja żona odeszła z naszą terapeutką”. Głupstewko, ale z czegoś trzeba żyć🤪I ogromna wartość dodana - Jagoda odkryła, że jedna z aktorek podkłada głos do jej ulubionych kuców! Była tym prawdziwie oczarowana, szybciutko wyszukała imię i nazwisko artystki, wyszperała w internecie wiadomości, by utwierdzić się w tym, że ma rację. Patrzyłam na naszą córkę zachwycona jej czułym uchem. Niesamowite.

W połowie przedstawienia Jagoda oświadczyła, że chce do domu. Poczułam popłoch. Tkwił we mnie niedosyt. Ciut rozczarowania festiwalem. Jacek, jak zwykle, uratował dzień. Sam odwiózł Jagodę do Ostrowca, abym mogła cieszyć się chwilą.

Umościłam się na kocyku, tuż przed samą sceną z trawy, liści i monumentalnych drzew. Już sama zapowiedź spektaklu robiła wrażenie. To, co nastąpiło później, nie zostanie godnie opisane. Oczarowana, oszołomiona i powalona talentem aktorki, pani Agnieszki Przepiórskiej, wchodziłam w świat Simony Kossak, w jej wrażliwość, mądrość, czerpałam siłę z jej dobroci i buntowniczej, nieposkromionej natury. Zostałam obdarowana częścią puszczy, symboliczna garść liści sprawiła mi wielką radość. Tak wiele dobrych uczuć i jeden żal…Żal, że Jacek nie mógł tego doświadczyć. Monodram „Simona K.Wołająca na puszczy” dodaj do ulubionych.

Na zakończenie dnia już razem z Jackiem wysłuchaliśmy koncertu, który pieścił zmysły. Grażyna Auguścik z zespołem  wprowadziła nas w lekki trans. Podpatrywałam Jacka, który aż przymykał oczy w upojeniu. Kocham tę część jego natury. Nie tylko ja, spokój, jaki od niego bije, sprawia, że lgną do niego żyjątka - motyl przycupnął na jego łopatce i słuchał z nami nastrojowych dźwięków.

Czarnolas, 21 lipca 2024r.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz