poniedziałek, 23 marca 2015

Ponadgryzałam chwile, sok leniwą strużką płynie po moim życiu. Każdą z nich odkładałam na później, a teraz nie mogę zapanować nad chaosem. Nic nowego. Kolejne emocje, doznania, obserwacje do kolekcji (tej niewidzialnej, ustawionej na jednej ze ścian mojego mózgu).
Po pierwsze, ogromna dawka śmiechu z Kaśkami.Nic tak nie odpręża jak barwna karuzela skojarzeń, posypana ripostami, ale przede wszystkim życzliwością. Dawniej wydawało mi się, że "babskie" pogaduchy to sport nie dla mnie. Nic bardziej mylnego! Lubię je, wciągają mnie. Co natura, to natura.
Po drugie wyjazd do Lublina (całą ferajną, a co!). Podróż z dzieciakami, nieświadomą niczego Jagódką i chłopcami skrzętnie wyłapującymi każde zgrzytnięcie skrzyni biegów. Spotkanie z dobrymi, wesołymi ludźmi i wizyta w teatrze. Czekałam na Mordora. Układałam sobie w głowie obrazy, budowałam scenografię, ustawiałam aktorów... I co? Ani krzty mojej wizji, dużo lepiej, wymowniej, drastyczniej, ale też śmiesznie (może raczej prześmiewczo). Według mnie Ziemowit Szczerek ma poniekąd gombrowiczowski sposób przedstawiania rzeczywistości. Przy tym bardzo dobitnie występuje przeciwko schematom, drwi z ludzkich wyobrażeń o innych narodach. Tak naprawdę w jego reportażach po trosze dostało się nam wszystkim: Rosjanom, Ukraińcom, Polakom (najbardziej), mieszkańcom "lepszej" Europy Zachodniej. Adaptacja teatralna  udana, choć na początku myślałam, ze mam do czynienia z kolejnym gniotem robionym pod publiczkę, a to za sprawą soczystych wulgaryzmów miotanych nieprzytomnie przez większość aktorów. Jak się później okazało, to był celowy zamysł (ujawniony w błyskotliwym dialogu wydawcy z dziennikarzem). Jedyny minus stanowiła długość sztuki, trzy godziny gry otarły się o przegadanie. Już dawno odkryłam, że dłużyzna zabija ducha.
 Dodałam do ulubionych (mimo długości), podobnie zresztą uczyniłam z nocą spędzoną w towarzystwie, Ani i Karola. Cenię ludzi, którzy umieją żyć. Nie kopiują, nie kalkują, ot, spełniają swoje marzenia w cudownie delikatny i nienachalny sposób. Są otwarci, szczerzy i tak zwyczajnie dobrzy. Opowieści podprawiane alkoholem sprawiły, że noc minęła niepostrzeżenie. 
Jeszcze jeden element wart jest uwagi, a mianowicie podróż z moją rodzinką. Lubię nasze wyjazdy, stłoczeni w aucie mamy okazję gadać, gadać, gadać..., a czasem nawet rozmawiać;-), śmiać się, spierać, a także pokazywać sobie na wyścigi ciekawostki za oknem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz