wtorek, 3 marca 2015

Nasze narodowe rozdwojenie jaźni, sprowadzanie najgłębszych uczuć do poziomu obrzędu. Skąd dzisiaj takie myśli? Pojawiły się za sprawą banalnej czerwonej wstążeczki przyczepionej do budy wózka prowadzonego przez młodziutką dziewczynę. Obrazek z kolejki do kasy w sklepie. Zastanawiające, tyle w nas sprzeczności. Klepiemy modlitwy i uprawiamy czary mary. Wierzymy    w Boga, ale na wszelki wypadek chwytamy się za guziki na widok kominiarza, obchodzimy różne święta - narodziny Chrystusa, zmartwychwstanie, ale boimy się, gdy czarny kot przebiegnie nam drogę, nie wietrzymy pościeli w piątek itp. Lubię się temu przyglądać. Zabawnie jest wyłapywać takie rozbieżności. Mam wrażenie, że jako naród jeszcze nie opuściliśmy tych pogańskich łąk z bożkami. Narzucenie nam wiary w jedynego Boga wymusiło zmianę zachowania, ale najwyraźniej nie mentalności. Gdzieś w głębi duszy tkwi w nas potrzeba zaklinania rzeczywistości, ludowego zamawiania. Chodzą szeptuchy po ulicach, robią znak krzyża, mieszają obrządki i nawet tego nie wiedzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz