Rozmowa z Kasią to oczyszczenie. Katharsis niczym z greckiej tragedii. Bez pustego wzdychania, bez wyświechtanych deklaracji: jestem z tobą. Kilkanaście minut wymiany nie tylko myśli, ale też uczuć. Taka duchowa bliźniaczka. Jej wrażliwość w podejściu do człowieka, rozmowy z pacjentami na onko to himalaje empatii.
Cierpienie odczłowiecza, ale też uczłowiecza. Formant ma znaczenie.
Dzisiaj mam przerwę w pracy na odtańczenie pogo. Siedzę przy tacie na szpitalnym korytarzu, patrzę na papierowe twarze pacjentów. Przebyliśmy 70km w karetce, oglądaliśmy świat zza oklejonych szyb. Tata chłonął widoki. Ponad rok temu jego świat zawęził się domu i krajobrazu wokół obejścia. Więzień nowotworu z niewygłoszonym wyrokiem. Nie wiadomo, czy jest sens zaznaczać kreski do wyjścia.
Twarze o zgaszonych oczach. W wielu z nich nie czai się strach. Czai się rezygnacja. Kiedy człowiek przestaje walczyć? Czy przestaje?
Godność ustępuje miejsca desperackim próbom trzymania się życia? Nie wiem. Nie wiem nawet, czy nie naruszam tabu.
Wczoraj doświadczał tego Jacek, towarzysząc swojej mamie. Zamiana ról. Dziecko rodzicem. To takie smutne, gdy mama osuwa się w otchłań otępienia. Wielka wrażliwość Jacka, jego wyczucie na potrzeby drugiego człowieka, wrodzona pogoda ducha sprawiają, że nasi starzy rodzice łagodniej przechodzą na drugą stronę.
Mam szczęście do ludzi. Otaczają mnie piękne istoty.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz