Od kilku tygodni trwa rytualny absurd. Tysiące gestów naznaczonych pustką. Pląsanie pod dyktando społeczności i kościoła (choć to też społeczność). Złość na siebie za brak stanowczości. Strach o córkę i jej emocje. Też chce wierzyć, że to głębokie, też szuka prawdy. Jak ja przed laty. Jak ją uchronić przed rozczarowaniem? Jak nie okaleczyć schematami? Czuję się jak hipokrytka. Jestem hipokrytką. Tylko jak pogodzić dwa światy, które nie mają ze sobą nic wspólnego? Jak je spiąć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz