środa, 8 kwietnia 2015

Marek Dyjak, wysoki mężczyzna o wyglądzie niedźwiedzia, powierzchowności gbura i wrażliwości dziecka. Cudowna mieszanka. Przejmujące dreszcze na dźwięk Jego głosu, zadymiona sala naszych mizernych "Perspektyw", trąbka, bliskość Jacka - kolaż, który sprawił, że ta chwila sprzed kilku lat już na zawsze zamieszkała w mojej pamięci. Wypełniał sobą całą salę, mimo że stał nieruchomo na środku sceny, krzyżując ręce na piersiach. Potęga tkwi w autentyczności, szczerości odruchów. Żadne wykształcenie nie sprawi, że będziemy wiarygodni jako artyści. Artyzm nosi się w sobie od urodzenia. Tak myślę. Drugie wspomnienie to szalona jazda moim trabantem przy dźwiękach muzyki Dyjaka, wyprawy do pracy najwspanialszym samochodem pod słońcem. Wszystko razem dawało poczucie wolności... Nie musieć nic nikomu udowadniać, ot, co.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz