poniedziałek, 11 maja 2015

Nie ma mnie w sieci, smakuję życie na bieżąco. Dni, godziny, minuty uciekają jak oszalałe. Na nic planowanie, na nic obietnice, że od jutra poukładam sobie rzeczywistość... Niekiedy dopadają mnie chwile zwątpienia, niekiedy euforia. Ot, zwyczajne bytowanie. Ostatnio częściej niż zwykle myślę o Chińczykach na polach ryżowych (siostro, od najmłodszych lat lubiłaś szyfry - Twoje "czytanie książek" miało odprężającą moc i pachniało dymem). A przecież nie jest tak, że cierpię. Po prostu zapominam, zapominam o tym, co najważniejsze. Poza tym męczy mnie schemat, choć z drugiej strony daje mi on poczucie bezpieczeństwa. Kolejny dysonans.
Wiele okienek wypełniło się w komiksie mojego życia. Był rozdział poświęcony wdychaniu świeżego powietrza w Suścu. Namiastka młodości przygnieciona obowiązkami związanymi z opieką nad Jagódką (chłopcy stali się niezależnymi kotami - wydeptują swoje ścieżki). Dobrze jest, gdy od czasu do czasu popatrzymy na nieznane nam twarze, posłuchamy potrzeb i opowieści tych, z którymi na chwilę zetknął nas los. Kojąca moc natury (phi, ale banał), roztoczański krajobraz tak bliski wioskowej dziewczynce pieścił moje zmysły, wywoływał wspomnienia. Wąwóz, który mógłby być tym wąwozem, w którym zjeżdżałam na sankach albo spacerowałam pod rękę z Olą (gdzie ona jest? co robi? jest szczęśliwa?), sprawił, że poziom adrenaliny wzrastał.Chwilowo, bez przesady!

Miłość od pierwszego wejrzenia


Kolejny rozdział komiksu mógłby nosić tytuł "Urodziny Kamilka". Zabawne jak wiele zachodu trzeba, żeby nie przegapić emocji dziecka. Wzruszałam się nieprzytomnie, gdy stawały mi w pamięci obrazy sprzed lat. Mały, rozważny, ostrożny człowieczek z radością odkrywał kolejne aspekty życia - biegał do przedszkolnej kuchni, żeby pomóc paniom kucharkom, płacił za nas rachunki, w każdym urzędzie lądował po drugiej stronie biurka, by obserwować poczynania urzędników, walczył o podwyżkę dla kochanej Halinki, zapominał, czy pił "tatao". Można by wymieniać i wymieniać. Opakowałam te wspomnienia w piękny, kunsztownie zdobiony papier i umieściłam w jednej               z szufladek mózgu.
Trzeci rozdział to "Kubuś na ekranie". Którejś nocy oglądaliśmy z Jackiem reportaż o ciężko chorym maluchu. Pierwszy kadr była jak uderzenie pioruna. Prezentowany chłopiec to wypisz wymaluj Kuba sprzed kilku lat. Skacząca piłeczka wyrzucająca z siebie mnóstwo słów, starannie dobranych, "poważnych", a zarazem tak rozbrajająco pociesznych. Mój nastolatek pożarł małego Kubusia - bardzo mało mówi, odpowiada monosylabami. Jeśli już buduje pełne zdania - dotyczą one motocykla i są adresowane do Jacka:-))).
Czwarty rozdział "Dziewczyńskie przedpołudnia", czyli ja, Jagoda i Edyta. Zdjęcie, komentarz, zdjęcie, komentarz. Całkiem przyjemne uzależnienie. Wymieniamy się uwagami, warczymy na siebie, śmiejemy się. Lubię to.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz