piątek, 22 maja 2015

Nałóg, potrzeba przyniesienia sobie ulgi poprzez krzyżowanie słów. Noce utkane z makatek. Złote myśli, te zasłyszane, przeczytane, wymyślone szukają dla siebie wygodnej przystani. Niektóre odrzucam, inne odkrywam na nowo. Nie mogę uwierzyć w to, że zaszła we mnie tak duża zmiana. Złoszczę się, gdy ludzie próbują swoje poczynania tłumaczyć religią. Fałsz postaw, wykluczające się zachowania przerażają. Skąd w nas tyle sprzeczności? Przestałam praktykować,bo nie odnajduję się we wspólnocie, nie przyjmuję prawd objawianych przez złotoustych. Tęsknię za czasami, kiedy przed snem czytałam Pismo. Dawne dzieje. Ważna księga, ale tyle w niej okrucieństwa. Ociekający krwią ST nie nastraja do duchowych wędrówek, wręcz przeciwnie. Tak wiele zła wyrządzono z imieniem Boga na ustach, co gorsza, ten proceder trwa nadal. Nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że przemocą można coś zdziałać. Brzydzę się zamachami na wolność człowieka, dlatego czasami tak bardzo uwiera mnie szkoła. Nie ma nic cenniejszego niż możliwość stanowienia o sobie. Bycie prawym, mądrym, dobrym człowiekiem nie jest równoznaczne z byciem chrześcijaninem. Absolutu dotykajmy opuszkami palców, nie wkładajmy w niego łap, by dotknąć i udowodnić, że moja racja jest bardziej "mojsza" niż "twojsza".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz