Stopa przy stopie, rozmowa, brak pośpiechu. Podglądanie świata. Poczucie, że ludzie południa mają rację. Nie trzeba gonić. Trzeba smakować czas. Rozgryzać, szarpać, ssać…
Nad morzem bezruch w słońcu. Wirujące słowa na wieży Babel.Trochę strachu, bo odcięto nas od energii, dużo śmiechu - co z tego. Odrobina poezji na betonie. Warto szukać piękna. Człowiek przy człowieku. Odprężony, uśmiechnięty, dopieszczony słońcem.
Odhaczanie żelaznych punktów programu. Sagrada wprawiła mnie w zdumienie. Nie do końca wierzę w mistycyzm Gaudiego. Jego wizja to przewrotne wywalenie jęzora. Kanciaste postacie niczym odzwierciedlenie braku płynności w wierze, spętania, uwikłania, a z drugiej strony oczko do przechodnia, oczko puszczone z cyrkowych wieżyczek.
Park Güell roztopiony słońcem zachęcał do przycupnięć w cieniu. Patrzyłam na turystów. Odhaczali. Byliśmy, widzieliśmy, piękny. Guzik z pętelką. „Piękno jest o wiele trudniejsze i o wiele dalej”. Trochę bajkowego sznytu, obrobionego miękkimi kształtami, trochę marzeń o oryginalności, marzeń ziszczonych dzięki sponsorowi. Ot, całe nasze życie. Sieć zależności. Mimo uwierania chłonęłam. Było mi dobrze.
Muzeum Picassa. Stop. Te linie bolą. Kroją rzeczywistość na nieproporcjonalne kawałki. Przy tym nie są zniekształceniami, widzę w nich kopie nas wszystkich.
A tak naprawdę? Zawieszenie, które uwielbiam. Wyłączam guzik, przestaję być robotem. Nie spełniam oczekiwań. Żyję!





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz