niedziela, 22 listopada 2015

Sztuka? Nie, raczej nie. Ot, zlepek skojarzeń, by było lekko, łatwo i przyjemnie. Bez refleksji, bez żadnej bolesnej zadry. Być może o to właśnie chodzi w musicalach. Kolejny raz przekonałam się, że nie lubię tego gatunku. Spłycone, spłaszczone, puste - "Mamma mia". A przed? Przed ból, żałość i bezsilność. Rzeka krwi, strumień niosący chore ambicje zwyrodnialców. Muzeum Powstania Warszawskiego, przerażające. Niby znam fakty, niby nieraz czytałam, czytam, ale nigdy nie robiłam tego na masową skalę. Wszechobecność okrucieństwa mnie przygniotła. Wszystko stało się trudne, kontekst - piątkowa masakra w Paryżu - rozgościł się w umyśle. My-ludzie- wcale nie uczymy się na błędach. O, nie!
Później nastąpił pracowity tydzień. W zasadzie monotonny, ale jakże mimo wszystko piękny. Taka uświęcona codzienność z zabawnymi akcentami ludzkich reakcji. Imieniny pryncypała rozbawiły mnie do łez. Wiecheć i strumień nieszczerych życzeń. Zabójcza mieszanka. Niełatwo jest rządzić ludźmi, można ulec iluzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz