niedziela, 6 sierpnia 2017

Ha! To nic trudnego - wtopić się w drżącą emocjami masę i chłonąć. Mannamu "tysiące twarzy" znowu myślą przewodnią były... "To człowiek tworzy metamorfozy". Dwa dni "niebycia" w swojej społecznie uświęconej skórze sprawiły, że doznałam ukochanego rozdwojenia jaźni. Oczy, nogi, ręce, usta ludzi nieznanych, ale na swój sposób bliskich (dlaczego?) oblewały mnie, lecz nie osaczały! No, może poza jednym wyjątkiem. Gdy "Hey" zszedł ze sceny, ogarnęły mnie duszności. Zamarzyłam, by wzbić się w górę i poszybować do mazdowozu...Dojmujący brak miejsca i tlenu doprowadził moje ciało do paniki, na chwilę...Później spacer po śmieciach, błocie, emocjach, muzyce ukołysał zmysły.
Kolejne zawieszenie - dodaj do ulubionych - sen na mazdowych fotelach wśród tysięcy innych aut. Pod powiekami spokój...Słońce jako niemy świadek. Ach!
Lukier spływa. Pora na równowagę.Smród, smród wszędzie. Zwielokrotniona fizjologia nie jest cudowna, o, nie...
Dwa młode ciała...samotne, bez wpływu na rzeczywistość. Smutek, strach o człowieka. Przecież ona i on nie przyjechali tu sami. Co się dzieje z naszymi relacjami?
Wreszcie słony ślad na policzku, moje wewnętrzne rozliczenia. Spowiedź do dźwięków i słów. Pierwotna potrzeba zjednoczenia w rytm muzyki. Uwielbiam.
Przystanek Woodstock 2017.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz