Zapach. Smak. Dotyk. Synestezja, istna synestezja. Rzecz dzieje się w kuchni (kto by pomyślał?). Powolne dojrzewanie do gestów pramatek, odkrywanie odwiecznych rytuałów niepodpatrzonych w dzieciństwie (bo i kiedy?), radość ze wspólnego działania. Magia jakaś...A jutro, ups, dzisiaj do pracy, by stwarzać, by obserwować, by chłonąć młodzieńczy zapał.
Poza tym za oknem głupawa bieganina. Smutne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz