sobota, 15 sierpnia 2015

Po przerwie...

Wakacyjne milczenie czas przerwać. Wystukam myśli, które nie mieszczą się w pudełeczku. Katarzyno NP, dziękuję za mobilizację, biorę się w garść. Codzienność miesza się z ekscytacją, strachem, radością, dumą oraz wieloma innymi uczuciami. Lęk przed niebytem, irracjonalny, ale jednak. Roman Opałka też obsesyjnie myślał o przemijaniu, konsekwencja w utrwalaniu godzin, minut, sekund wprawiła mnie w osłupienie. Cenię ludzi, którzy uparcie podporządkowują sobie rzeczywistość. Tysiące godzin przy sztalugach, próba zatrzymania tego, co niemożliwe do zatrzymania stały się sensem istnienia. Wszystko inne pozostawało dodatkiem. To nie tak, malarz chyba nie chciał zatrzymywać czasu, chyba raczej zależało mu na ukazaniu jego upływu. Co ciekawe, ciąg cyfr nie przeraża, wręcz przeciwnie, fascynuje, zaprasza do odliczania. 
Moje odliczanie kryje w sobie niczym niewyróżniającą się codzienność. Pod jedną z cyfr uczucie ulgi, zawieszenia, dotykanie nitki, na której zawisła bliskość, wysiłek, radość, złość na własną słabość, a wszystko to pod bieszczadzkim niebem z wetlińskim wiatrem we włosach. 
Pod inną rodzina skupiona wokół dwojga jubilatów - taty i córki. Dużo zamieszania, zgiełku, ale też tkliwość, taka jakby miękkość,a może raczej lepkość uczuciowa. Utarło się, że urodziny są pewnego rodzaju przejściem, Te były szczególne - pierwsze i czterdzieste.  Nie wiem tylko, czy sami jubilaci byli tego świadomi. Wydaje mi się, że rytuały urodzinowe są bardziej potrzebne gościom niż tym, którzy doświadczają przełomu. Wiele zależy od nastawienia. Jedno jest pewne, to doskonały pretekst, by pobyć razem. Tak zwyczajnie. Pobyć.
Kolejna cyfra skrywa swoisty zew wolności, zew spod znaku motocykla. Zapomniałam już, że można tak odpłynąć, odkleić się od rzeczywistości. Żadna tam szalona jazda, ot, parada. Dla mnie szczególna, po pierwsze dlatego, że od dawna nie miałam okazji wdychać wiatru agresywnie atakującego nozdrza, po drugie dlatego, że towarzyszył nam Kuba na swoim motocyklu. Rozczulający i zarazem niepokojący widok. Odkryłam (kolejny raz), czym jest męska rywalizacja. Zabawne ściganie się ojca z synem. Zabawne i niepokojące zarazem. Uświadomiłam sobie jak bardzo lęk o dziecko blokuje, paraliżuje. Staram się nie ulegać złym myślom, ale one są bardzo natrętne. Z jednej strony cieszę się, że nasz syn tak ukochał tę motocyklową swobodę, z drugiej boję się o jego bezpieczeństwo. Emocjonalny taniec na linie. Odczucia trudne do pogodzenia.
Następna cyferka jest nieco rozmazana łzą wzruszenia. Zakupy z Kamilkiem. Niby zwykły odruch, a jednak tak niespotykany. Dwunastolatek dzielący się swoimi pieniędzmi z siostrą, to jest dopiero coś. Mięciutki, misiowy polarek stanie się pamiątką, naszą rodzinną pamiątką.
Poniżej cyfra zarezerwowana dla siostry. Rozmowy, zależności, odkrywanie siebie oko w oko. Wiele niewypowiedzianej czułości (nie potrafimy jej sobie okazywać), wiele uwag, wychwytywania podobieństw. I różnic. 
Na koniec jeż tuptający po naszym skwerku. Światło latarki śledzące jego wędrowanie. Dobrze mieć świadomość, że żyje z nami zwierzę, cokolwiek to znaczy. 
To nie był koniec, jest kolejna cyfra - rodzice. Moi i Jacka. Uczą tolerancji i cierpliwości, ich obecność jest żywym dowodem na odwrócenie relacji.Są cyframi symbolizującymi początek i zarazem koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz