Gdy zmyjesz z siebie brzemię schematu, poczujesz ulgę. Nie muszę tkwić w rytualnych pseudomodłach, by żyć. Nie muszę wyznawać naiwnych prawd, by czuć rozpierające szczęście. Modulowany głos kapłana, obwieszczającego radosną nowinę, nie drażni, bo go nie ma w moim życiu. Okadzony teatrzyk absurdu gdzieś tam w przybytkach stał się ciekawostką. Niczym więcej.
Patrzę na ludzi z niesłabnącym zaciekawieniem. Znam mechanizmy, widzę przyczyny i skutki zachowań, a mimo to intrygują mnie one i martwią. I śmieszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz